Kolejne szkolenie centralne uwieńczone sukcesem. Ciężko było, ale tylko na początku. Jednym w wodzie, innym na łodzi (wiatr dmuchał, a tor to tor…) jeszcze innym na wykładach, gdy „czepiająca się” kadra miała cały czas uwagi. Z biegiem dni okazało się, że woda i łódka nie są takie straszne, a kadra w sumie miała rację. W trakcie szkolenia były również zwątpienia w siebie, w swoje siły, w swoją wiedzę. Ale nasze słabości są tylko w głowie. Skoro kandydaci przeszli w swoich jednostkach weryfikację to Tama im nie straszna. Spartańskie warunki, „szybkie” jedzenie, wachty porządkowe i sprzętowe, a także woda i te wykłady „do rana” to specyfika tych szkoleń. Po Tamie nic ich nie zagnie. Czy są jakieś złe strony? Na pewno. Zawsze coś jest nie tak. Ale czy Tama spełnia swoją rolę, usystematyzowania systemu, nauczenia, a przede wszystkim zgrania grupy w trudnych warunkach (takie „friendship”)? Na to pytanie odpowiedzieć muszą (i mogą) tylko Ci co tam byli, widzieli i zwyciężyli. Szkolenie zakończyło się egzaminem w niedzielę. Pierwszy raz na świeżym powietrzu, a nie na Sali wykładowej. Efektem są nowi Starsi Ratownicy Wodni: Krzysztof, Jakub, Grzegorz, Marcin, Marek, Mirosław, Andrzej, Paweł, Kacper, dwóch Michałów i rodzynek Martyna oraz nowi Instruktorzy WOPR: Wojtek, Marcin, Grzegorz, Janusz, Jakub i Antoni. Również praca asystentów podlegała ocenie. Ci pierwszorazowi: Marcin, Agnieszka i Maria (kierownicy wciąż dyskutują i rozważają) i trzeciorazowa Ada (po dwóch zaliczonych asystach stanowiła wsparcie) mieli dużo pracy. Gratulacje dla wszystkich.
|